Komentarze: 3
Śmierć na pięć
Niepowodzenia, a w ich wyniku frustracje, powodują poczucie niemocy, obniżają poczucie własnej wartości. Nasilenie niepowodzeń prowadzi zaś do powstania kryzysu egzystencjalnego. Wiąże się ono często z utratą sensu życia, świata wartości. Sens życia to wytyczenie jasnego, praktycznego i możliwego do zaaprobowania kierunku działania na przyszłość, a bez zaspokojenia tej potrzeby człowiek nie może funkcjonować normalnie.
(K. Obuchowski)
Frustraci, degeneraci i idioci, nieprzystosowane do życia jednostki. To właśnie jest obiegowa opinia na temat samobójców. Dlaczego zatem w zeszłym roku w Polsce ponad 1213 na 100 000 tyś. zgonów spowodowanych było samoistnym unicestwieniem ? Dlaczego ponad 2 tyś młodych ludzi odebrało sobie życie ?
Szkoła to miejsce męki młodych ludzi, ludzi pełnych ekspresji, kreatywnych i nad wymiar inteligentnych. Szkoła to miejsce tłamszenia własnej odrębności i sprowadzenie do konformistycznego przygotowania “do życia w rodzinie”. Problem – topos śmierci z powodu zaburzeń emocjonalnych, wywołanych stresem lub niedowartościowaniem zbiera potężne żniwo. Szczególnie w dzisiejszych latach w których znowu staje się modny model “peace and free sex”. Pokolenie lat 90 pozostawione zostało same sobie. Ukierunkowanie rodziców i nauczycieli, wychowanych i wykształconych w latach stagnacji emocjonalnej, kulturowej i filozoficznej, nie dopuszcza możliwości auto egzekucji. Patrzenie wstecz, przez pryzmat swoich doświadczeń pozwala im być pewnymi swoich racji. Jednolinijnie i prostolinijnie ukierunkowany światopogląd kulturowo – obyczajowo – religijny, nie widzi zagrożenia.
Myślenie o śmierci jest zwątpieniem w Opatrzność, zwątpienie w cel swojej egzystencji. Jest to w końcu zwątpienie w nadzieję. Wychowanie jest niewątpliwie jedną z najważniejszych płaszczyzn prawidłowego rozwoju psychomotorycznego. W latach młodzieńczej ekspresji uczymy się systemu wartości, kształtujemy swoje wyobrażenia co do autorytetów i ideałów. Ideałów i autorytetów których tak naprawdę nie ma. Smutne ale prawdziwe. Uczymy się postrzegania i odróżniania “sprawiedliwych”, uczymy się podejmować decyzje. W murach zimnego więzienia zawiązujemy przyjaźnie, zdobywamy wiedzę o drugim człowieku – o sobie samym. Miło spędzone chwile przerwy spędzamy na frywolnym nudzeniu się, miłej i nie zawsze potrzebnej rozmowie. Marzenia, tym tu żyjemy. Żyjemy jeszcze tlącą się iskrą nadziei. Nadziei na wyrozumiałość, współczucie zrozumienie i niestety coraz częściej na litość. Żyjemy marzeniem przetrwania – próżnego otrzymania “piątki za życie”. Stoimy w miejscu, czekamy. Czekamy na miłosierny dzwon i słowa “do widzenia”. Tak nie wiele potrzeba człowiekowi do szczęścia, do samo spełnienia, dlaczego więc nie znajduje w tym budynku chwilowej przystani spokoju ? Dlaczego nie jest w stanie poradzić sobie z bólem żołądka, żywiąc się ów pokarmem ubogich – nadzieją? Nie wiem, może ganiony uczeń to lepszy uczeń. Może cały proces nauczania ma na celu sprowadzenie osobnika na poziom egzystencjalnego dna, by wyciągnięty przez wykształconą i obytą kadrę czuł wobec niej respekt i szacunek. Co będzie wtedy gdy ręka wyślizgnie się ? Kiedy nie będzie już ratunku, kiedy słowa “będzie lepiej” już nie wystarczą ? Na te pytania odpowiedziało już wielu rodziców i pracowników budynku kreacji życia. Odpowiedziało sobie w sumieniu, zamykając okno przeszłości. Zamykając temat w próżnej kresce w dzienniku. Tyle właśnie po nas pozostaje, kreska i ślad w statystykach. Po to właśnie żyjemy i trwamy, po to jest ten proces – proces kształcenia. Proces ten przyrównać można do dźwięku piasku rzuconego w trumnę. Tak samo pusty i przepełniony żalem moment egzystencji. Cieszmy się chwilą wiecznego istnienia. Pozostańmy w serdecznym uścisku własnego płaczu. Połączmy się, zjednoczmy i pożegnajmy. Nie ma bowiem znaczenia czy pożegnamy się mając –naście czy 100 lat. Pożegnamy się w ten sam sposób, złożymy w głowie tą samą wiązankę słów. Będziemy płakać tymi samymi łzami. Wykażemy się tymi samymi “ideałami” które wpojono nam w tym miejscu.