Archiwum 21 kwietnia 2005


kwi 21 2005 Widmo rozpaczy – szara rzeczywistość...
Komentarze: 6

Widmo rozpaczy – szara rzeczywistość

 

Ubrałem się ! Nie miałem na to siły a jednak założyłem buty, kurtkę a nawet czystą bieliznę – pachnę ładnymi perfumami za które musiałem pracować osiemdziesiąt osiem godzin po 5,49 netto czyli 7,oo brutto sprzedając bilety do fabryki snów. Wsiadam do autobusu z biletem miesięcznym za 33 złote co stanowi około siedmiu godzin mojej pracy popijam cole za grosze – bo nawet godziny na nią nie pracowałem. W końcu po zmianie autobusu na metro i metra na tramwaj docieram do ściany lasu za którą znajduje się mój Uniwersytet. Zdzierając buty za sześćdziesiąt godzin przedzieram się przez drzewa bombardując płuca substancjami smolistymi za jedną godzinę i około dziesięć minut. Po przekroczeniu progu uczelni staram się nie wydawać – co najwyżej na zupkę chińską za trzydzieści minut, którą z nieskrywanym uśmiechem zjadam patrząc na innych. Po około pięciu godzinach przedzieram się przez las by powrócić do domu. Tu jem obiad który fundują mi rodzice, oglądam telewizje za którą abonament mam opłacony do końca roku oraz siedzę przed monitorem pożerając sekundowe naliczanie internetowego łącza jak i milikilowaty prądu. Po około 17 godzinach dnia postanawiam się położyć. Zasypiam niespokojnie, co chwile sprawdzam położenie dolnych kończyn by się upewnić czy nie grozi mi, że gdy naprawdę zasnę, to nie spadnę na ziemie znaczy podłogę rozrywając swoją jedyna piżamę bądź kości większe miednicy. Zazwyczaj udaje mi się obudzić....

prezess : :