paź 27 2002

skłucone serce całość


Komentarze: 1

Skłucone serce

Moje serce powiedziało do mnie kochanie
moje serce objęło mnie czule w serdecznym uścisku
Chwile trwało zanim zrozumiałem
Chwila za chwilą słonecznego wyczekiwania
Słowo przez słowo
ciałem się stało
Okręt mych myśli tonie w zatoce
Jakże to piękne uczucie
Patrzeć jak życie zwalnia
dogłębnie zamknięty w sobie
otwieram drzwi dla dobrych
Jak ptak z klatki
wyfruwam na łono
patrzę na strugi deszczu na pożółkłych okładkach
na twarze znane i nieznane
na chwile
tylko chwile są teraz w mojej głowie
i tylko chwilami oddycham
wychodzę na ulice pełne chwil by złapać ta jedna
to łapie to puszczam
to trzymam to zachwycam
Tęsknie, porzucam i zniewalam
finał jak ze starego filmu jak ze starej płyty piosenka
wciąż żywa i dźwięczna
Zasypiam
w sobie wtulony
w siebie zamkniony
zasypiam by śnić ...


Obudził mnie świat dzisiaj kolejną dawką łez
w śnie tak rzeczywiste stają się marzenia
i tak rzeczywiste stają się porażki
koleiny dzień a zarazem pierwszy bo pierwszy i ostatni
to rzeczy względne
czy ostatnim jest ostatni uśmiech czy gest
ostatnie słowo wola spisana pośpiesznie
jakże wspaniałe są ostatnie dni
wiec jakże wspaniały musi być ostateczny
wstanę dzisiaj prędzej niż zwykle
szybciej wykonam szybkie i tak czynności
założę buty i wybiegnę na pole
nie swoje
lecz swej fantazji
i znów zacznę marzyć i płakać
bo płacze się nie dlatego że jest źle ale
dlatego że mogłoby być lepiej
I znów rozpocznę niechlujne zdanie
pokłucę i skłucę połączę i rozłączę
będę czystym chaosem
istną chwilą i istnym płomieniem
będę istnieniem żywym i duszą umarłą
niosę ze sobą smak lata
niosę gorycz zimy i posmak jesieni
wybiegam by poczuć jak chaos się zlewa
jak porządek staje się nieładem
wybiegam by zadać pytanie
wybiegam by odpowiedzieć na nie
szczęśliwy prawdy wolny i grzechem przepełniony
wybiegam by wrócić i zasnąć
śnić o prawdzie ukrytej o dobru przyczajonym
o sprawiedliwych bohaterach
heroicznych czynach
o miłości bez granic
wolności z zielonym światłem
o tęczy szeroko nad horyzontem
o gwiazdce spadającej
o wszystkim byle nie o mnie bo w śnie
porażka też jest rzeczywista


Po dniu jest noc po nocy dzień
z takiego założenia nie ma czasu na sen
bo jak spać w nocy jak w głowie dzień
i w dzień noc
Gwiazda w nocy oświetla mą martwą powiekę
w dzień zaś słońce wyciska z niej łzy
smutek i żal prawda i kłamstwo
jak kropka i przecinek
jak ja
wiec co jest piękniejsze dzień czy noc
piękne jest w symbiozie obrzydliwe w odbiorze
zanadto dobrane słowa spłycają sens
nagle to co myśli głowa i w głowie niewyobrażalnie piękne
jest spontaniczne wielo znaczne i wspaniałe
gdy usta wypowiedzą staje się tak brutalnie płytkie
puste i wątłe
więc kochać dzień w nocy a noc we dnie
jak chwile w godzinie i godzinę w chwili
jak płomień w ognisku i ognisko w płomieniu
skoro jednak nie piękny jest płomień i nie piękna jest chwila
jak to się dzieje ze piękny jest ogień i godzina
słowo w zdaniu ma mniejszy bowiem sens niż całe zdanie
człowiek w grupie mniej wart niż grupa
kartka w zeszycie mniej warta od niego
jak może kartka tworząca być brzydsza od dzieła
jak cieszyć się chwilą licząc tylko godziny
jeden dzień wolny od myślenia
tydzień wolny od tworzenia
jeden człowiek
jedno życie
jedno dzieło
jeden
mniej niż jeden bo z dwóch poczęty


Śniło mi się że umarłem
jak wspaniały to był sen opowie wam tylko moja łza
spływająca cicho
płynie cicho po mej twarzy
rozpowiada o bólu i trwodze
na mej twarzy mimo łez stoicki uśmiech
ustatkowany nie wyuzdany
trochę grymaśny przyczajony
skryte marzenia w głowie
linie myślenia na czole zlewają się
oczy pełnieją
krwawe otoczki znikają
zapominam w tej chwili o prawdzie
wtapiam się w śmierć a ona we mnie
przenika mnie dokładnie
wyświetla mi film o mnie samym
pokazuje wszystko nawet to co zapomniałem
przykryte bowiem odkrywa
zakrzepnięte rozrywa
serce moje dusza moja w jednej chwili
srebrnego ptaka polotem
lekki na duszy kajany jednak
wolny a zarazem ciężki
spokojny
myśl moja przecież ku górze leci
jak wielcy tak wielkim
jak popiół koleiny odpad życia
ku górze
czuje delikatny uścisk na mej dłoni
chwila wyczekania
głosy
idę w stronę nie światła nie w tunelu
idę normalnie
idę spokojnie i bez żalu
nie wyrywam się nie walczę
nie mówię i nie bluźnie
umieram we śnie czego chcieć więcej
widzę i opisuje
nie tęsknie
umieram od słowa do gestu i od gestu do słowa
od początku do końca
umieram
słyszę wołanie bym otworzył oczy
nie dziś
dziś jestem gotowy
dziś moje nogi nie zwątpią i pójdą dalej
to nie wyścig tu powoli
zawsze jednak naprzód
kolejne wołania kolejne szarpnięcia
koleina łza nie moja na moje spada oblicze
i z każdym krokiem jak by te łzy w deszcz się rodziły
delikatny powiew wiatru strąca na moją twarz krople deszczu
z drzew
miesza się wszystko kończy się nie ma już nic
nie ma deszczu nie ma drogi
nie ma kogoś kto trzymałby mnie za rękę
otwieram martwe powieki i widzę czegoż widzieć nie chciał
zasnąłem z nadzieją i obudziłem się bez niej
śmierć stała się chwilą
wszak piękną ale inną
umarłem na chwile by zrodzić się na wieki
może tylko na chwilę się obudziłem by umrzeć na wieki
nie wiem
nie wiem kiedy śnię a kiedy myślę
może myślę przez chwilę a to jest wiecznością
może nie wiecznym myśleniem naznaczony
nie wiem
myślałem że wiem
dziś wiem że śmierć jest piękna
zasypiam marząc o niej
zasypiam z nadzieją by obudzić się bez niej

Miłość gdzieś zawsze obok przechodzi
czy oczy już słabe
czy serce nie czułe
sam człowiek jeden miłości ma tyle że podzielił by na sto
tylko się dzielić nie chce
boi się stracić choćby część
stracić w sobie siebie
mam serce na 4 dzielone
nie moja to wina ni zasługa
tak stworzony by kochać
dusza ma kocha
nie piękno lecz brzydotę
bo piękniejsze jest odkrycie w brzydocie piękna
niż zobaczyć piękno w pięknie
więc patrzę na ludzi przez czarne okulary
przez pryzmat ich dłoni
patrzę na słowo
im brzydsze tym prawdziwsze
im prawdziwsze tym piękniejsze
tak trudno odkryć prawdę
tak trudno brzydotę w piękno przemienić
zmyć puder
zmyć ślady chwil
więc gdy myję oblicze mej lubej
ścierając puder ścieram i twarz
za pustą brzydotą jest pusta płeć
piękna jest brzydota dziś to wiem
lecz do swej tezy dołożę że piękna jest pełna
więc pełnej brzydoty mi trzeba

przeminęły już lata beztroski
przmineło już kilka wspaniałych chwil
sny marzenia
i kolce w mych nogach pozostawiły tylko swój cień
wszystko się na zmianę rozjaśnia i z ciemnia
wszystko
nabieram w płuca powietrze
kaszle wyrzucając sny
i pochłaniam nowe
całym sercem gotowy na jutro
całym sercem stęskniony za wczoraj
tak samo pusty jak wczoraj dziś pełen
i tak samo jutro pusty jak dziś pełen
nadziei
nadzieja o wczesnych godzinach mnie budzi
każe mi słuchać ów ptaka
każe podziwiać wschód
podziwiam zachwycam i napełniam się
gdy każe mi zachwycić się zachodem zachwycam się
ale kładę się pusty tak jak wczoraj
tak jak we dnie które pamiętam tak i dziś
na początku pełen na koniec pusty
świat piękny w całej swej okazałości
i pusty w mego pustym brzmieniu
jak słowa nie zawsze proste
nie zawsze pełne zdania
i nie zawsze zamknięta książka
chwilą zapalony i chwilą zgaszony
patrzę na życie przez wspomnienia
wciąż ten sam
smutny żałosny zagubiony
jak ptak szukający klatki
jak pies
jak człowiek szukający domu
bezgranicznie wierzący
i bezgranicznie obłudny
w swej prostocie
szukam słów min i gestów
by wyrazić to co czuje
wspominam chwilę by je opisać
opisuje by się w nich zatracić
chwila godziną się staje
a marzenie wiecznością
szukam miejsca na ziemi gdzie śmierć się z życiem łączy
gdzie nikt nie zwalnia
gdzie nikt nie przyspiesza
gdzie wszystko jest bez barw
takie jak moje wspomnienia
takie jak ja
zasypiam delikatnie
spokojnie
pamiętam jak to robiłem
jak zasypiałem
jak się budziłem
jutro koleiny test mej inteligencji
czy powtórzę to dokładnie

Jakie dzieło taki koniec
jaka chwila taka godzina
jaka miłość taki grzech
jaka kieszeń taki gest
jak myśl wyrwana z kontekstu
chwila rozumna w swej niezrozumiałości
szukając celu zagubiona na tej kartce
na tej kartce spisane
spisane marzenie i spisany cel
spisane życie
którego chce odkryć cel
jak myśl w głowie poczęta gdy na świat wychodzi
nie zawsze jest taka jak chcesz
w słowie zamknięte marzenia
w słowie zamknięty sens
w słowie ja a za słowem ciało
Bo nie sztuką jest w pięknie odkryć piękno
lecz w brzydocie sens

 

Adam

prezess : :
27 października 2002, 15:47
adasko...to naprawde Ty napisałes??

Dodaj komentarz