lut 02 2004

101. jestem smutny


Komentarze: 1

tekst mojego kolegi - duzo bledow ortograficznych - ale warto przeczytac

 

Nic wielkiego. Coś co zdarza sie tyśące raazy diennie. Ninc takiego. Straciłem umiejętność dziwienia się temu. Przywykłem do największego cudu na tym świecie i nie widze w nim żadnej metafizyki nic wspaniałego. Czy to nie smutny? Szczerze mówiąc to nie.
RODZIMY SIE. Zabawne że tylko po to aby niedługo potem umrzeć. A przez ten czas musimuy brnąć przez to gówno które nazywamy życiem. Ale skupmy sie na początku. Wychodzisz co tu sie oszukiwać ze śmierdzącej cipki swojej matki rozwartej do nie wyobrazalnych rozmiarów w której łapami grzebie jakiś koleś.Spoko to tylko lekarz, któremu chodzi o wmiare szybkie wyciągnięcie cie ze środka bo jesteś 129 dzieciakiem, którego szpital w tym miesiącu odbiera, ale tak brzydkiego chyba jeszcze nie było. Czasami na sali porodowej jest jeszcze twój ojciec który mdleje na widok dantejskich scen jakie towarzyszą twojemu przyjściu na świat. Pewnie wolał by teraz siedzieć gdzieś w wygodnym fotelu popijać kawke, albo coś mocniejszego, ale żeby popisać sie przed twoją matką siedzi na sali. Byle by jej było razniej. A to i tak najlepszy scenarjusz bo możesz być niechcianym wiódmym dzieckiem alkocholików, a twoje stara może rodzić gdzieś na melinie i będziesz miał szczęście jeśli w depresji poporodowej, albo napryta jak szewc nie wyrzuci cie gdzieś do kosza. Chociaż umrzeć jest o wiele łatwiej niż żyć. No możesz też sie urodzić i w spokoju położyć sie w szpitalnym łóżeczku nigdy nie widząc ani mamy ani taty. Ale jak ci sie już jacyś rodzice trafią to ty nie możesz ich sobie oddać do domu dziecka ni wymienić. Musisz sie z nimi męczyć przez pierwsze pare lat. Jedno jest pewne, że ani dla ciebie ani dla twojej matki poród nie jest niczym przyjemnym(fizycznie).Ją boli wiadomo co a ty cierpisz przy pierwszym oddechu jak nigdy wcześniej ani pózniej. Do tego lepiej już nie będzie zacznie się zoąbkowanie(zgroza), moczenie, kupki w pieluszkach, upadki, siniaki, zadrapania, rany złamania i kiedy dorośniesz to najgorsze - złamane srece. Ale nie wybiegajmy za bardzo w przyszłość. Oprócz mnóstwa bólu, cierpienia i porażek będzie też pare małych zwycięstw: pierwsze kroki, pierwsze słowo, rozpoznanie mamy, taty, i siebie, pierwszy puszny posiłek, pierwsza myśl chociaż niektórym ta nigdy chyba dana nie będzie:D. Kartezjusz sie mylił jezeli cogito ergo sum jest prawdą to większości  naszej populacji, albo nie ma wcale, albo jest tylko w pewnym nie pełnym wymiarze:D(oczywiście mówie tez o sobie) No, ale zakładając, że mimo wszystko jesteśmy i myślimy to jak to sie wszystko zaczyna. Jak długo jesteśmy bezmyślnym stworem? Kiedy zaczynamy sie kształtować my właściwi? To jak będziemy sie zachowywać i jaką będziemy mieli osobowość. Mamy wszyscy pewne predyspozycje, ale od czego zależy to jak sie ukształtujemy? A może jest tak że wszystkie albo prawie wszystkie nasze cechy są ustalone, zdeterminowane przez nasze geny. I tylko jakieś wyjątkowe okoliczności w naszym życiu mogą to zmienić. Moze jeśli mam być zwykłym Kowalskim to nim będe jeśli nie urodze sie w rodzinie narkomanów, a jeśli mam być psychopatą to nawet kochająca rodzina mi nie pomoże. I co wtedy? Zyciowa predystynacja? W takim razie nikt samemu sobie by nic nie zawdzięczał bo stał sie tym kim musiał? Nie nie coś nie tak. Nie jestem też zwolennikiem poglądu że człowiek o wolnym umyśkle jest kowalem własnego losu i sam decyduje o sobie. To nie jest też kwestja wpływu samego otoczenia bo przecież jak coś ma geny konia to nigdy nie będzie miał sumienia, skrupulów czy nie bedzie zadawać pytań filozoficznych. Innymi słowy debill o ilorazie inteligecji niższym dwa razy niż norma ma mniejsze szanse, aby stać sie kolejnym polskim laureatem nagrody Nobla niż Władysław Reymont. Ale jeżeli powiedzmy Fiodor Dostojewski nigdy nie zetknoł by sie z morderstwem to czy napisał by Zbrodnie i kare. Jezel wychowywał by sie w rodzinie bogatych dobrze ułożonych, czyłych, opiekuńczych, inteligętnych gejów, ukrywających swoją miłość przed nietolerancyjną opinią społeczną. To czy był by tym kim sie stał. Czy jeżeli Kant był by wysokim, dobrze zbudowanym przystojniakiem, a nie pokracznym karzełkiem to też tak bardzo nienawidził by kobiet? Oczywiście nasze geny to wielka zaliczka dla kształtującego sie charakteru, podwalny, fundamenty. Potem zasadniczy wpływ ma nasze otoczenie. Czyli nasi rodzice, miesiąc w którym przychodzimy na świat(wygląd świata, pora roku), kolor ścian w pokoju, zabawki, nasi koledzy i koleżanki, dosłownie wszystko, wszystkie najmniejsze bodżce i zdarzenia. A kiedy już jesteśmy wystarczająco rozumnymi istotami uświadamiamy sobie, że to co wyszło nie za bardzo nam sie podoba. Że ja nie jestem idealny, super cool, a chciał bym byc. No, ale na szczęście charakter można kształtować i możemy pracując nad sobą zmienić sie jeżeli mamy wystarczająco silne pragnienie zmian na lepsze. Ale bądżmy szczerzy z brzydkiego kaczątka, może wyrosnąć łabądź, ale nie musi. A już na pewno nie zaminimy człowieka o moralności pomieszania złodzieja, dziwki, ludobujcy, brown_iażą, i gwałciciela na matke teresy z kalkuty. Chyba że na kogoś zstąpi DUCH Święty ja osobiście nikogo takiego nie znam. Zatem mi rysuje sie taki obraz przez geny jakie mamy i  wszystkie bodźce, które odbieramy kształtujemy sie tacy a nie inni. A kiedy próbujemy sie zmienić to też nie jest to nasza własna decyzja, gdyż wynika z tego jakcy już jesteśmy i z tego jakich kolejnych bodźców doznamy, a pod ich wpływem podejmiemy pewne decyzje, które będą wynikiem tych dwóch czynników. Oczywiście będzie nam sie wydawało że dokonaliśmy samodzielnej decyzji, ale nasz mózg to wielki komputer, kalkuklator, maszyna licząca niezwykle skąplikowana. Wrzucamy wszystkie składniki równania(bodżce, zdarzenia, wspomnienia, doznania) jakim jesteśmy wykonujemy specyficzneych operacji uwarunkowanych budową mózgu, a wynikiem jest nasza osobowaść. Właśnie ten zlepek przemielonych zdarzeń, ze szczyptą naszych genów to potrawa, która może wyjść albo nie, różnie bywa. Jednemu może smakowąć, a u kogoś innego wywoływąc wymioty. Przytoczmy kilka takich kontrowersyjnych dań Elwis, Adolf Hitler, moja nauczycielka polskiego i oczywiście ja sam. Zdażają się też dania bez smaku, mdłe o niesprecyzowanym smaku, o których nigdy nikt nie pamięta bo nie warto. A może ja gówno wiem i to co napisałem nic nie znaczy bo to banały nic nowego tak naprawde. Dlatego lepiej nie czytaj nic, nic nie wiedz, bądż nieświadomy niczego. Przemknij przez życie zaznając tyle przyjemności ile możesz: narkotyki, sex, alkohol, władza - co cie rajcuje? Wybierz czy wolisz jeść przez 100 lat ważywka czy przez 25 lat ambrozje. Cóż moge więcej powiedzieć o początku. Zaczeliśmy wszyscy, a nieujażmiony popęd sexualny pewnie spowoduje, że sami zapoczątkujemy nowe życie i wpuścimy nasze dzieci w to ziemskie bagno. Bez celu bez idei bez  umiejętności chodzenia, bez znajomości bólu, bez włosów, bez uczucia miłości, bez tatuażów, bezbronni, bez kolczyków, bez ubrań, bezimienni dla świata. Tacy jesteśmy na początku. A jak to sie wszystko skończy zobaczymy . POWODZENIA 

Lukasz O.

prezess : :
02 lutego 2004, 22:26
nie wiem co powiedziec... to do mnie naprawde przemawia...

Dodaj komentarz