lut 12 2004

ja


Komentarze: 1

TERAZ GDY ZNAM PRAWDĘ

Teraz gdy znam prawdę mogę zacząć znowu. Pusta kartka i pełne marzenia skalane chciwością sukcesu i gotowe znowu przyjąć cios w najczulsze z możliwych miejsc. Gotowy na dobrą i złą śmierć, przed widownią pustą i żądną krwi. Przed samym sobą, najbardziej wymagającym człowiekiem dla siebie. Dla wszystkich tak samo dostępny jak chleb dla głodnego i wolność dla człowieka bez domu. Bo czym, że ja jestem. Nie lepszy niż kura której odcięli głowę, a ona jeszcze ucieka w ten nasz brutalny świat. Ciekawe co czuje. Jeśli myśli, to na pewno nie myśli teraz pozytywnie. Nie uciekam przed słowami co ranią. Nie uciekam przed śmiercią która wyciera moje łzy samotności. Nie oczekuje słów wyniosłej mądrości i chwil nagłego polotu. Jakoś nie mam czasu na to by spisać to co naprawdę chce. Coraz rzadziej mam nadzieje i spokój intelektualnego skupienia. „chociaż nazwą Ciebie głupcem ...” chociaż pokażą ci środkowym palcem gdzie ulatnia się gaz. Chociaż zaprowadził okręt do przystani i zamknął już port i zgasił latarnie. Nie czyta Sienkiewicza którego wyparł samotny powiew wiatru pomiędzy szklanki brzegiem a dnem. Nie myśli już szeroką wodą oceanu a jedynie wąskim strumykiem który wpływa do oceanu wspólnych łez. Kim jesteś wietrze spokojny i chmuro łaskawie dająca złudzenie szczęścia. Zamykasz oczy gdy widzisz ciemność, chociaż światło sprawia Ci ból. Zamknięte oczy, bez nadziei , zarazem bez smutku. Teraz wiesz, że łatwiej zamknąć port i zgasić latarnie niż zamknąć drzwi swej świadomości. Jestem z Tobą chociaż rozparłem się na skałach i pozwalam im na to. Leże z rękami uniesionymi w górze, sercem bijącym szybciej. W ręku trzymam nagi od krwi nóż. Spragniony nowego polotu - zawiewu nowego wiatru. Nie kocham Cię jak byś tego chciał chociaż coraz mocniej nienawidzę. Nie mów, wiem co czujesz. Marność światłem i idyllą naszego poranka. Chwila wieczności zmienia się w nicość. Nasz dom zamienia się w serdeczny uścisk naszej pokusy i rozwartych na roścież okien naszych dusz. Teraz znowu jestem tu, tak samo jak wczoraj i dziś. Tak jak w chwili samotności. Tak teraz w chwili beznadziejności. Bądź jak delfin, nie potrafię, nie potrafię pokonać tych nocy gdy światło silniejsze jest od mroku. Ból który dusze od ciała oddziela. Zamknę dziś znowu te same marzenia w tym samym miejscu. Te same słowa w tych samych słowach. Te same myśli ubite dla Ciebie w te same słowa. Bo jeśli jest przyszłość to ona ją zna. Powiedz jej ode mnie, że tęskniłem. Moje łzy płyną gdzieś między siłą a sprawiedliwością. Między rozumem a samotnością. Nie jesteś nigdy sam na świecie na którym jestem ja. Pamiętaj że słowa które ranią zawsze budują to czego ten sam grzech nie zmyję. Gdybym wiedział, że nadzieja gaśnie tak szybko jak wiara czy miłość to nigdy nie odważyłbym się otworzyć tego okna.

 

prezess : :
19 lutego 2004, 08:43
Widzisz trudne. Nikt nie odwazył sie na komentarz.

Dodaj komentarz